Róża Driańska
„W Jastrzębiu Dolnym przed domem, gdzie obecnie mieści się Gminna Spółdzielnia, stało mnóstwo ludzi. Przed nami nie widać było SS-mana, z boku też nie, za nami- oglądaliśmy się- też nie. Wzięłam Anielkę- moją siostrę- za rękę i powiedziałem głośno do stojących cywilów- przepraszam! Szybko się rozsunęli, weszłyśmy pomiędzy nich- zasunęli lukę. Po kilkudziesięciu krokach obróciwszy się zauważyłyśmy w dole sunący korowód więźniów. Przed jednym z domów spotkałyśmy więźniarkę Irenę Czerwińską z koleżanką, blondynką. Też uciekły. Nie miały odwagi wejść do domu. Wyglądał ubogo, więc weszłam do niego wraz z siostrą. Wybór był trafny. Otrzymałyśmy pomoc i opiekę u Leona Kępnego, który dał nam schronienie.”
Źródło: J. Fudziński, Marsz Śmierci, Jastrzębie 1982, mps w zbiorach Galerii Historii Miasta.
Dioniza Brasse (z domu Kłosek)
„Pod koniec wojny Niemcy już nieco lepiej traktowali więźniów obozu Auschwitz. Mimo to ludzie przyjęli wiadomość o ewakuacji z dużymi obawami. Wyruszyliśmy w mroźną noc i szliśmy w nieznanym nam kierunku. W mojej kolumnie były dorosłe kobiety, które opiekowały się mną, ponieważ byłam jeszcze młodą dziewczyną (miałam wówczas 16 lat). Ubrane byłyśmy w pasiaki i koce, miałyśmy chustki na głowach, a na nogach drewniaki. Tak liche odzienie sprawiało, że wielu więźniów nie wytrzymywało trudów marszu. Konwojujący nas SS-mani nie mieli litości, choć nie było ich aż tylu by wszystkich upilnować. Mieli jednak psy, więc ucieczka nie była prosta. Pierwszy nocleg mieliśmy w Starym Dworze na Dębinie (nieistniejącym już folwarku obok kop. Zofiówka). Po przeliczeniu wszystkich wieźniów, Niemcy kierowali nas do poszczególnych budynków. Część spała w stodołach, inni w gnoju. Rano następowało liczenie i wymarsz. W Wodzisławiu czekaliśmy całą noc na pociąg do Niemiec. Na szczęście tuż przed Berlinem nasz skład został zaatakowany przez samoloty aliantów. Wraz z innymi skorzystałam z okazji i uciekłam.”
Źródło: Wywiad z Dionizą Brasse (ur. 1929) przeprowadzony 3.10.2006 r. w Jastrzębiu Zdroju.
Józef Porwit
„Wcześnie rano- brudni i głodni- wyruszyliśmy dalej. Po uformowaniu kolumny pędzono nas na Brzeźce, Studzionkę, Pawłowice, a potem Pniówek. (…) Tuż za Pniówkiem- a było to w okolicy Starego Dworu- tuż przed Jastrzębiem Zdrojem, zerwałem z płaszcza naszyty na plecach kwadratowy znak pasiaka, mocniej zasznurowałem buty i w pewnym momencie wystarczył jeden skok między przydrożne zabudowania. (…) Kiedy wyczerpany upadłem za jedną ze stodół, wiedziałem, że jestem uratowany. Okazało się, że w tej samej miejscowości, w ślad za mną z kolumny uciekło jeszcze kilku innych więźniów.”
Źródło: „Nasze Problemy” 01.1983 r.