Był styczeń 1945 r. Armie hitlerowskie cofały się pod naporem ofensywy radzieckiej i Wojska Polskiego – na zachód. Tą samą szosą Pawłowice-Wodzisław Śl., którą 1 września 1939 r. armia hitlerowska tak wesoło parła na wschód, teraz dzień i noc wracała na zachód, lecz nie tak wesoło jak wtedy. Opłakany był to widok. Konie chude, zarażone świerzbem, wymieniane były w miejscowym folwarku barona von Reitzensteina na konie zdrowe i wypoczęte. A były to dobre konie rasy prusko-wschodniej. Hitlerowcy bowiem przewidywali zajęcie Prus Wschodnich przez armię radziecką, toteż konie te, przeważnie klacze źrebne, ewakuowano na Śląsk, bo zajęcia Śląska, hitlerowcy widocznie nie przewidywali. A stało się.
Tą samą szosą ewakuowano obóz oświęcimski. Ludność gromadnie poszła na ową szosę, aby sobie obejrzeć tych ludzi. Ja nie poszedłem, bo sam byłem więzień hitlerowskich obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen i Flossenberg, toteż ich widok był mi dobrze znany. W pochodzie więźniów byli też i bzianie, jak nieżyjący już Edward Nowak i Iwan Janecki, zaś Franciszek Stałtny uciekł w Sośnicy i aż do wyzwolenia 11 marca 1945 r. ukryty był w kominie ob. Marii Niesłańczykowej w Bziu Zameckim, przysiółek Skrbenia. Rowy tej szosy na przestrzeni około 2 km usłane były około 20 trupami, których tutejsi gospodarze później zwieźli i pogrzebali na miejscowym cmentarzu.
Pod koniec stycznia 1945 r. armia radziecka wyzwoliła już Pszczynę, Brzeźce i Studzionkę i zajęła pozycję tuż za Pawłowicami na linii kolejowej Pawłowice-Żory, gdzie trwały aż do 11 marca 1945 r. Dla umocnienia frontu hitlerowcy ściągnęli z Włoch dywizję artylerii lotniczej, dwie baterie zajęły pozycję około 200 metrów przed moim domem, zaś dowództwo tych baterii mieściło się w moim domu. Miałem więc możliwość obserwować wszystko. Dzień i noc trwały wymiany ognia. Podczas inspekcji tych baterii poległ pewnego popołudnia ich dowódca- kapitan. W ogóle hitlerowcy mieli ogromne straty. Armia radziecka miała pod swoim obstrzałem szosę Pawłowice-Żory-Wodzisław. Armia radziecka obstrzeliwała skutecznie hitlerowskie pozycje, szczególnie dotkliwy był ogień z broni pokładowej radzieckich czołgów. Hitlerowskie władze administracyjne oraz partyjne z Pszczyny usadowiły się w Bziu Górnym. Hitlerowski landrat ze swoim sztabem zajął jedną szkołę, zaś NSDAP-kierownictwo powiatowe zajęło drugą szkołę. Punktem zbornym spędu krów było podwórze majątku obszarniczego barona von Reitzensteina w Bziu Górnym. Chłopi sprowadzali tu swoje krowy, z wyglądu zewnętrznego dobre mleczne i niektóre wysoko cielne. Każdy chłop u bramy podwórza zdjął tylko łańcuch z karku i wracał. Bydło ryczało niemożliwie i bodło się nie mając pokarmu. Spędzono chłopców w wieku 14 i 15 lat, którzy pędzili to bydło pod nadzorem hitlerowskiej policji na zachód do Czechosłowacji. Położenie hitlerowców było z każdym dniem coraz gorsze aż 11 marca 1945 r. w południe zaszła konieczność ewakuacji. Słyszałem jak hitlerowski radiotelegrafista rozpaczliwie szukał przez swój nadajnik radiowy połączenia z dowództwem dywizji. Przeciągłe wołanie umówionych symboli „Friedrich – Dora – Friedrich”, aż w końcu się połączył i otrzymał rozkaz ewakuacji. Były to chwile największego napięcia. Przygotowano działa i wieczorem baterie odjechały w kierunku Wodzisławia. Teraz kręciło się tutaj dużo dezerterów niemieckich, którzy nie chcieli już dalej walczyć i na własną rękę wracali na zachód. Cała rodzina moja i nawet sąsiedzi, siedzieliśmy jak zwykle w piwnicy domu w oczekiwaniu co teraz nastąpi. O godz. 10 wieczorem dnia 11 marca 1945 r. usłyszeliśmy kroki w domu, a że w piwnicy paliła się świeca, żołnierze radzieccy, bo to oni chodzili w domu, zeszli do piwnicy w ilości około 10 chłopa. Po krótkiej i przyjacielskiej rozmowie żołnierze odeszli. Nadmieniam, że domek mój jest najbardziej wysunięty na wschód i zdobyty bez strzału. Hitlerowcy zajęli pozycje w Bziu Zameckim i Bziu Dolnym i walki trwały tam przez 6 tygodni i dziennie zasypywani byliśmy ogniem huraganowym. Wojska radzieckie zajmowały każdy dom w walce wręcz. Domy te zostały wszystkie zburzone. Walki miały tak uporczywy charakter, że żołnierze porównywali je z walkami pod Stalingradem. Naturalnie straty wojsk radzieckich były poważne, poległo też sporo ludności cywilnej, między innymi: Jan Gąsior, Jerzy Pala, Paweł Omozik, Jan Filip i Jan Dziadek oraz dwie dziewczyny Piechoczek i Liszok. Spośród ludności cywilnej było też sporo rannych. W szkole w Bziu Górnym wojska radzieckie urządziły szpital polowy i ranni żołnierze i ludność cywilna była pod troskliwą opieką lekarzy wojskowych. Walki jednak nie ustawały i ludność cywilna musiała się ewakuować w kierunku Studzionki i Pszczyny. Ja ze swoją rodziną byłem w Studzionce. Pewnego dnia postanowiłem pójść do Bzia zobaczyć co się tam dzieje. Stwierdziłem, że jeszcze nie można wracać. Na boisku szkolnym o obszarze 1 ha stała bardzo duża ilość jeńców niemieckich. Wróciłem z powrotem do Studzionki. Około 20 kwietnia 1945 r. front został przerwany, a myśmy mogli wrócić do domu. Przygotowywano się do obchodów święta 1 Maja, lecz na skutek przemieszczenia wojska radzieckiego dnia 30 kwietnia 1945 r. w kierunku Wodzisławia, obchody nie odbyły się.