Ewakuacja z obozu w Oświęcimiu o kryptonimie „Karla” rozpoczęła się 17 stycznia 1945 roku. Trasa Marszu Śmierci Auschwitz-Loslau (Oświęcim-Wodzisław Śląski) liczyła 63 kilometry. Skąpo ubrani, w pasiaki i drewniaki, w przejmującym mrozie, skromnie zaopatrzeni w żywność, „maszerowali” do Wodzisławia Śląskiego. Tych, którzy dotarli do stacji kolejowej załadowano do węglarek i transportowano w głąb III Rzeszy, do obozów koncentracyjnych. W trackie marszu wiele osób zostało wyratowanych przez miejscową ludność.
Dwie dziewczyny, Francuzki narodowości żydowskiej, Sonia i Paula zostały uratowane przez Rafała Sitka (ps. „Michał”), z rybnickiego AK. Jedna z dziewczyn pochodziła z Nicei. „Michał” był podkomendnym Pawła Cierpioła (ps. „Makopol”, „Pleban”), inspektora rybnickiego AK.
Nie jest tajemnicą, że czerwonoarmiści wkraczając na ziemie ówczesnego powiatu rybnickiego, dopuszczali się gwałtów, mordów, grabieży majątku polskiego. Miejscową ludność traktowano jak niemiecką. W tym czasie rozpoczęły się masowe wywózki w głąb ZSRR. Prowadzono także na szeroką skalę łapanki i aresztowania żołnierzy podziemia i „elementów” wrogich nowej władzy.
Sonia i Paula zostały po przejęciu powiatu rybnickiego, zgwałcone przez sowieckich żołnierzy. Po czym dziewczyny zostały wywiezione przez czerwonoarmistów do Bzia. Tam ślad po nich zaginął. Bez wątpienia zostały zamordowane przez sowietów.
O dziewczyny upomniały się ich rodziny, wysyłając list do proboszcza parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Jastrzębiu Górnym. Ówczesny proboszcz, ks. Augustyn Machalica na jednym z kazań w 1945 roku, odczytał list z Francji.