Strajk miał charakter solidarnościowy ze strajkującym górnikami z KWK "Manifest Lipcowy" i innych kopalń Jastrzębia. Najważniejszym z wysuwanych przez robotników postulatów było żądanie relegalizacji NSZZ "Solidarność".
Strajk rozpoczął się około godz. 21.30. Załoga poparła postulaty kolegów z "Manifestu Lipcowego" i wysunęła własny - przywrócenie do pracy i wypłacenie odszkodowania byłemu liderowi boryńskiej "Solidarności", Błaszczykowi.
Od początku władze zakładowe i państwowe zajęły twarde stanowisko, nie chcąc na żadnym polu ustąpić górnikom. Dodatkowo prowadzono szeroko skrojoną akcję propagandową - szykanowano "Solidarność" i strajkujących. Uciekano się również do zastraszeń - obiecywano zwolnienia z pracy, pobory do wojska, aresztowania. Wpływało to bardzo negatywnie na morale robotników, strajkowe szeregi z dnia na dzień wykruszały się coraz bardziej. W końcu - 23 sierpnia - władze zdecydowały się użyć ostrzejszych środków. Najpierw siły porządkowe zablokowały drogę dojazdową do kopalni, w zamyśle mając odciąć górników od żywności dostarczanej im przez rodziny, jednak, wobec dość poufałych relacji, jakie narodziły się pomiędzy robotnikami i funkcjonariuszami (dzielenie się żywnością i papierosami), nie osiągnięto zamierzonego celu. Zdołano za to wywołać pewien efekt psychologiczny, gdyż nastroje wśród garstki jeszcze strajkujących zaczęły sięgać dna. Wybuchła ostra kłótnia o sens trwania u porze, kolejni ludzie rezygnowali. 24 sierpnia do akcji wkroczyło ZOMO - sforsowało bramę kopalni i zmusiło blokującą wciąż zakład około stuosobową grupę do jego opuszczenia. Strajk skończył się.