W Ludowej Polsce monopol władzy dzierżyła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, która koncesjonowała podległe jej organizacje, w tym związki zawodowe. Socjalizm dokładnie określał rolę, jaką miały odgrywać i miejsce, jakie miały zajmować struktury ruchu robotniczego w systemie politycznym. Rolę związków zawodowych określił już Lenin, słowami: "jest to organizacja wychowawcza, organizacja, która uaktywnia i uczy, (...), jest to szkoła komunizmu". Zaraz po wojnie, w warunkach montażu socjalizmu w jego totalitarnej wersji, żaden obywatel nie mógł się znajdować poza wpływem władzy, do czego chciano wykorzystać związki zawodowe. Miały się one bowiem stać "pasem transmisyjnym do mas", tzn. grupować szeroki rzesze ludzi niezaangażowanych w żaden inny sposób w budowę "ludowej ojczyzny", nienależących do innych organizacji, by zdobyć w ten sposób możność dotarcia do nich, możność kształtowania ich poglądów i poddania kontroli. Pokłosiem takiej koncepcji funkcjonowania związków zawodowych był ich kształt i charakter w jastrzębskich kopalniach w latach 70- tych XX w.
Z socjalistycznego centralizmu wywiedziono zasadę: w jednym zakładzie pracy jeden związek zawodowy. W resorcie górnictwa monopol miał Związek Zawodowy Górników (ZZG), jego struktury istniały w każdej z jastrzębskich kopalń. Przez co był organizacją masową. Podejmując pracę w kopalni, niemal zawsze zapisywano się też do związku, liczba jego członków była niewiele mniejsza od liczebności załóg. Zasadę centralizmu zastosowano również tworząc strukturę związku. Jego podstawowymi komórkami były Oddziałowe Rady Związkowe, które podlegały Zakładowym Radom Związkowym - po jednej w każdym zakładzie - a nad nimi stał Zarząd Główny ZZG, ale i on podlegał instancjom wyższym - Wojewódzkiej i Centralnej Radzie Związków Zawodowych. Struktura organizacji jako żywo przypominała strukturę leninowskiej partii. I tak samo jak w niej wyglądał też sposób podejmowania decyzji: organy niższe były informowane o decyzjach podjętych na szczeblu centralnym i musiały wdrożyć je w życie. Różnica polegała na tym, że partia zawsze stała ponad związkiem. Starano się jednak zachować pozory podmiotowości i samostanowienia załóg w zakładach. Na czele Rady Zakładowej stało Prezydium, formalnie wybierane w wyborach, przez załogę, na czteroletnią kadencję. Wyboru dokonywano na Zakładowych Konferencjach Sprawodawczo-Wyborczych, w których uczestniczyli przedstawiciel oddziałów (oficjalnie też wybrani), członkowie Rady, przedstawiciele Komitetu Miejskiego PZPR, przedstawiciele ZG ZZG i "aktyw polityczno - gospodarczy" kopalń. Na konferencji członkowie Rady rozliczali się z dotychczasowej działalności i przedstawiali program działania na przyszłość, prowadzili również debatę z delegatami oddziałów. Na koniec przedstawiciele robotników dokonywali wyboru członków nowej Rady Zakładowej. Formalnie, bo w praktyce po prostu "przyklepywano" wybór wcześniej wskazanych, politycznie pewnych, osób. Liczba członków Prezydium Rady była proporcjonalna do liczby zrzeszonych w związku górników. Składała się z kilku osób: przewodniczącego, jego zastępcy, sekretarza ds. organizacyjnych, sekretarza socjalno - finansowego, sekretarza kulturalno - socjalnego, członków stałych (etatowych). Na konferencji wybierano też zakładowego społecznego inspektora pracy, delegatów na krajowe i wojewódzkie zjazdy organizacji związkowych oraz zarządy Pracowniczych Kas Zapomogowo - Pożyczkowych. Oprócz Prezydium istniało Plenum Rady Zakładowej składające się z większej ilości przedstawicieli załogi. W jego kompetencjach było m.in. zatwierdzenie rocznych planów pracy Rady. Mogło też odwołać Prezydium przed upływem kadencji. Taka sytuacja miła miejsce w KWK "Jastrzębie", gdzie w 1979 r. na wniosek ZG ZZG odwołano część członków Prezydium i powołano na ich miejsce nowe osoby.
Nieprzypadkowo zastosowano branżową strukturę związków zawodowych, a nie na przykład terytorialną. Pozwoliło to wdrażać działania odpowiednie do specyfiki danych gałęzi gospodarki. Nie bez znaczenia mogła też być możliwość wykorzystywania różnych antagonizmów pomiędzy przedstawicielami poszczególnych profesji do hamowania ewentualnych zapędów do przeciwstawiania się władzom, przez co umocnienia samej władzy.
Pole działania ZZG zależało od wytycznych PZPR i zwykle ustalane było na okres kolejnych pięciolatek oddzielających zjazdy partii. Z kolei finansowany był w ogromnym stopniu przez kopalnie, przez to również i od nich zależał. W ustroju socjalistycznym wcale nie oczywistym było, że związek zawodowy miał zajmować się obroną praw pracowniczych górników, choć w oficjalnych deklaracjach i na taką działalność jego władze wskazywały. Mianowicie, miały się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa, efektywności oraz organizacji pracy. Przez działalność w obszarze socjalnym rozumiano też walkę o stworzenie nowego sklepu spożywczego albo przypisanie sobie zasług w oddaniu do użytku nowej łaźni. Choć w drugiej połowie lat 70 - tych, z perspektyw mocodawców związkowców, ważniejsze było, że związek promował współzawodnictwo pracy i ruch racjonalizatorski. A pod koniec tych lat czterobrygadowy system pracy - obradujące w 1979 r. Plenum ZG ZZG stwierdziło, że "czterobrygadówka" jest wprowadzana po to, żeby zwiększyć załogom kopalń liczbę dni wolnych od pracy (sic!). Prawdziwie wymierną działalność ZZG można dostrzec w organizowaniu górnikom i ich rodzinom urlopów. Związek pośredniczył w wysyłaniu dzieci na kolonie i dorosłych na wczasy. Kopalnie dysponowały ośrodkami wczasowymi w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach, nad morzem czy w górach, w których miejsca rozdysponowywał ZZG. Zorganizowano również szereg wycieczek, rajdów, wypraw. To że trudno było rozliczyć władze związkowe z ich działalności, powodowało, iż rościły sobie one możność załatwienia spraw dalece wykraczających poza ich kompetencje. Członkowie niektórych Rad Zakładowych obiecywali doprowadzenie do oddania w ręce górników większej ilości mieszkań czy usprawnienie działania komunikacji miejskiej. A związki trudno było rozliczyć m.in. dlatego, że nie były jedyną organizacją mającą za zadanie poprawę warunków socjalno - bytowych górników. Kwestiami tymi zajmowały się również Konferencje Samorządów Robotniczych, odpowiedzialność była zatem rozmyta. Duże pole manewru na tym polu miały też same kopalnie, które dysponowały funduszem socjalnym, z którego dopłacały do wspomnianych wczasów, do wyposażeń mieszkań, udzielały nisko oprocentowanych kredytów itd. W dysponowaniu owym funduszem pewne uprawnienia miały też związki zawodowe. Mogły kontrolować jak jest rozdzielany, ale w praktyce nie robiły tego. Poza tym moc decyzyjna należała do PZPR, i to ostatecznie ona decydowała ile pieniędzy i na co można przekazać oraz sama gwarantowała swoim członkom niezłe zabezpieczenia socjalne. W końcu to posiadanie legitymacji partyjnej ułatwiało dostęp do wielu rzadkich dóbr.
Związki zawodowe wciąż realizowały zadania wynikające ze wspomnianej, leninowskiej wytycznej - prowadziły działania wychowawcze. Praktycznie wszystkie podejmowane przez nie inicjatywy musiały stać w zgodzie z ideologicznymi dogmatami, a przynajmniej zachowywać takie pozory, ale były też takie, które nie miały celu innego niż indoktrynacja. III Plenum CRZZ obradujące w maju 1978 r. nakreśliło zadania związków "w rozwijaniu aktywności kulturalnej i pogłębianiu socjalistycznej świadomości ludzi pracy". Postulowano konieczność uświadamiania pracujących mas, by stały się one aktywnymi uczestnikami życia kulturalnego, przez co zaangażowały się także w każdą inną dziedzinę społecznej aktywności. Niebagatelną rolę w owym "ukulturalniającym" wysiłku miały odegrać zakłady pracy, które miały stać się głównym miejscem procesu wychowawczego. Dodatkowo deklarowano utworzenie w przeciągu 10 lat robotniczych centrów socjalistycznej kultury, dostępnych dla każdego robotnika.
Przeciętny górnik oceniał krytycznie działalność ZZG. Wynikać to mogło, również, z marnej jakości kadr zarządzających organizacją. W PRL wytworzył się swoisty system poziomych degradacji, tzn. jeśli ktoś nie sprostał wyznaczonym zadaniom w jednej organizacji, przenoszono go do innej, często na równorzędne stanowisko. Taką przechowalnią były m.in. związki zawodowe. Poza tym "liderzy" związkowi byli podatni na naciski z wyższych instancji organizacji, nie mówiąc już o naciskach partyjnych sekretarzy. Ponadto większość członków Zakładowych Rad Związkowych i delegatów na wojewódzkie i centralne zjazdy organizacji robotniczych sama należała do PZPR (na zjazdach obowiązywały parytety, przyznające większość miejsc członkom partii). Wielu należało do innych organizacji reżimowych, takich jak Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej czy Liga Kobiet, inni mogli pochwalić się tytułami przodowników pracy. Władze ZZG nigdy nie przeciwstawiły się władzom partyjno - państwowym. Posłusznie wypełniały otrzymane polecenia nawet wtedy, gdy załogi jastrzębskich kopalń zastrajkowały. Mimo to machina propagandowa starała się udowodnić szerokie poparcie dla związków zawodowych w kopalniach. Np. w 1976 r. informowano o czynach produkcyjnych, jakie podjęli jastrzębscy górnicy, odpowiadając na apel obradującego właśnie VIII Kongresu Związków Zawodowych. Nagłaśnianie rzekomych, wykonanych przez robotników dodatkowych zadań produkcyjnych z okazji różnych zjazdów, czy też świąt państwowych, dla wykazania społecznego poparcia dla wszelkich poczynań władz jest zresztą charakterystyczne dla tamtych lat.
Weryfikację poparcia i pozycji ZZG przyniósł Sierpień '80. Górnicy z Jastrzębia powołali wówczas własne, reprezentatywne przedstawicielstwo. Funkcjonujące pod nazwą Międzyzakładowa Komisja Robotnicza NSZZ "Solidarność" Jastrzębie. Po tym wydarzeniu zaczął się odpływ robotników z reżimowych związków, które starały się mu oczywiście zaradzić. W tym celu uciekano się do zastraszeń. Wmawiano górnikom, że wypis z ZZG pozbawi ich przywilejów socjalnych, takich jak np. zakładowe pożyczki. "Solidarność" zdementowała plotki, ponadto było oczywiste, że jest jedyną organizacją zdolną rzeczywiście upominać się o prawa pracownicze górników, czym zdobyła ich poparcie. ZZG mimo wszystko próbowało się dźwignąć. W prasie pojawiały się artykuły, w których cytowano wypowiedzi jego władz pełne bicia się w piersi za błędy z przeszłości i obietnic "głębokiej odnowy". Górniczy związek wystąpił z CRZZ, zaczął pracę nad nowym statutem. Początkowo "Solidarność" akceptowała sytuację, gdy górnik był równocześnie w "starych" i "nowych" związkach, jednak w listopadzie zmieniała stanowisko, żądając od jej członków wystąpienia z ZZG. Było to spowodowane zbliżającym się XII Zjazdem ZZG, któremu chciała zapobiec, argumentując, że "stare" związki nie są reprezentatywne dla robotników (jej działacze z "Manifestu Lipcowego" w sprzeciwie podjęli nawet głodówkę). Zjazd jednakże odbył się. Ponownie zadeklarowano na nim konieczność odnowy, ale też chęć współpracy z "Solidarnością". Nie pomogło to powstrzymać postępującej, jeszcze większej, marginalizacji ZZG. Np. do początku grudnia z jego boryńskiej struktury z 7 545 członków sprzed sierpnia wypisało się 6 285. W innych kopalniach rzecz miała się podobnie.
Funkcjonowanie Związku Zawodowego Górników zakończył stan wojenny, w czasie którego zlikwidowano wszelkie organizacje związkowe. Po jego zakończeniu powołano nowe związki zawodowe. Podobnie jak te sprzed roku 1980, były one jedynie narzędziem w rękach władz.