Po drugiej wojnie światowej
Pokój Boży niech będzie z Wami
Szeroka dnia 6 września 1946
W dniu tym została odrestaurowana mała kopuła wieży kościelnej, którą zniszczono w chwili przechodzącego frontu w dniu 25 marca 1945 roku. Dzień ten pamiętny w dziejach Szerokiej chcę tu krótko opisać. Otóż po pięć i pół roku hańbiącej okupacji przez najeźdźcę Hitlera wkroczyły do Szerokiej wojska bolszewickie w ogromnej przewadze (nad wojskami niemieckimi), w Palmową Niedzielę i to właśnie w Święto Zwiastowania Najświętszej Panny Maryi. Ciężki opór, jaki stawiały wojska hitlerowskie nadchodzącym bolszewikom, sprawił że runęła na dół mała kopuła z krzyżem, będąc dotąd punktem obserwacyjnym dla wojsk hitlerowskich, które tu w Szerokiej stacjonowały od 27 stycznia aż do 25 marca 1945 roku. Został także uszkodzony kawał dachu od strony wieży kościelnej (skrzynkę z kopuły z dokumentami, która spadła na ziemię ze szczątkami wieży, znalazł i zaniósł do ks. Proboszcza Józef Białecki - L.B.)
W początkach maja tego samego roku uderzył piorun do drugiej części dachu kościelnego i pożar poważnie zniszczył dach, który na szczęście ocalał dzięki wysiłkom akcji ratunkowej. Na czele tej akcji stali szeroczanie: Dionizy Piksa, Ludwik Gruszka i Adolf Piksa. Dach został pokryty w tym samym roku z dobrowolnych składek - 10 funtów zboża z każdej morgi.
Ale o wiele boleśniejszy dla wszystkich był fakt doszczętnego ograbienia kościoła przez bolszewików. Wszelkie paramenty kościelne w postaci szat liturgicznych, chorągwi, wielkich zapasów świec i okryć ołtarzowych zostały wykradzione. Tylko dzięki szlachetnym dobrodziejom z innych parafii zostały szkody nieco pokryte. W świętokradzki sposób został także kościół zbezczeszczony i hostie święte rozsypane. Strach i groza opanowały pierwszych wstępujących do świątyni na widok tego okropnego spustoszenia.
Natomiast hitlerowcy zabrali wszystkie dzwony kościelne na cele wojenne. Najboleśniejszą stratę stanowił Dzwon Konających, bardzo drogocenny, zabytkowy z XVI wieku. Największym ciemiężcą w czasie okupacji był tutejszy Bűrgermeister (wójt) Maciejczyk, protestant z Krzyżowic, który zdobył sobie smutną sławę ograbienia naszego kościoła z owego zabytkowego dzwonu.(W czasie I wojny światowej nie został zabrany, ale w czasie II wojny zabierano nawet dzwony zabytkowe. L.B.) Z niebywałą furią prześladował także wszystkich Świętych na sztandarach, a figura św. Stanisława Kostki, patrona polskiej młodzieży musiała uchodzić z kościoła i ukrywano ją prywatnie po domach w czasie całej hitlerowskiej okupacji.
W chwili przechodzącego frontu i podczas całej wojny tutejszym proboszczem był ks. Władysław Kręczkowski, dobry Polak, który razem ze swymi parafianami dzielił smutną dolę najstraszniejszej z wojen i nawet po froncie przeżywał bolesne chwile ciężkich braków, które tu zapanowały wskutek całkowitego ograbienia z inwentarza żywego i odzieży w całej wiosce.
Kościelnymi byli naonczas Maksymilian Michalik i Leon Kloch. Naczelnikiem gminy bezpośrednio po froncie został Fabian Michalski. Młodym organistą jest obecnie Wilibald Weisman w zastępstwie swego brata, który jeszcze nie wrócił z wojny. Najbardziej oddani w pracy przy kościele są: cieśla Feliks Holesz, tokarz Alfred Białecki oraz murarze Józef Glanc i Konrad Fajkis.
Napisała Agnieszka Piksa
Mieszkańcy znakomitej większości miejscowości podejmowali, co warto podkreślić w wielu przypadkach pomyślne starania, by pozostawiać informacje o wydarzeniach z życia parafii i kościoła dla potomnych. Poszukiwali stosownych miejsc, by bezcenne wiadomości przetrwały możliwie najdłużej. Takim miejscem w szerockiej świątyni była wieża (mała bambuła pod krzyżem). Pierwsze zapiski pochodzą z roku 1803. Prócz bezcennych pisanych informacji w skrzynce miedzianej umieszczano także monety z danego czasu. Każdorazowo podczas restauracji wieży kościelnej miedziany pojemnik otwierano, następnie wkładano do niej monety i zapiski z owych czasów.