My burmistrz i rajcy miasta Żory wyznajemy i ogłaszamy tym naszym pismem każdemu, kto je przeczyta lub wysłucha jego przeczytania, że do nas obradującej rady przyszedł szlachetny Ernest Adam Schwetlik, kapitan państwa pszczyńskiego, i słusznie przedstawił jako świadków pracowitych ludzi ze wsi Szeroka, mianowicie Filipa Sawlara - 70 lat, Łukasza Latoina - 40 lat, Urbana Krysta 60 lat, Szymka Hanela - 60 lat, Hansa Dytrycha - 70 lat, Klemensa Winklera - 70 lat, Szymona Foxa - 50 lat, Matusza Zagitza - 30 lat, Pawła Kremowa - 30 lat, Jakuba Rducha - 24 lata, Szymona Fryscha - 30 lat. Tych jedenastu oświadczyło z mocą przysięgi, że świętej pamięci Wawrzyn Słowak, który służył u Dietricha Strzybnickiego w Szerokiej i był w wieku ok. 100 lat, oraz drugi Ficek Niklas brat, także urodzony w Szerokiej, obaj zeznali przed sądem w Szerokiej w domu Filipa Sawlara z mocą przysięgi, że prawdziwa granica jest do boru, który jest położony obok drogi, blisko wsi Gogołowa, zaczynając od granicy jastrzębskiej, granicy szerockiej i granicy gogołowskiej. Granica zaczyna się od tych trzech granic i sięga aż do boru i od tego boru aż do granicy świerklańskiej, gogołowskiej i szerockiej.
Schwetlik przedstawił także jako świadków Filipa Sawlara i Łukasza Latoina, którzy zeznali z mocą przysięgi, jakoby w swoim czasie pan kapitan krajowy (Landeshauptmann) przyjechał na inspekcję tej granicy i zabrał ze sobą Zagitza, który był starszym mężczyzną zamieszkałym we wsi Gogołowa, który także w Szerokiej kupił posiadłość i mieszkał też tam. Jego kapitan zapytał, czy on wiedział, gdzie jest prawdziwa granica. Odpowiedział mu, że prawdziwa granica zaczyna się od trzech granic zwanych mianowicie: jastrzębską, szerocką, gogołowską aż do boru, i od tego boru do innych trzech granic zwanych świerklańską, gogołowską i szerocką.
Także cztery inne osoby, mianowicie Merten Kral - 70 lat, Hans Rugar - 60 lat, Ficzek Urbanów - 70 lat, Jan Radlar - 40 lat, zostały wysłane zamiast całej wspólnoty z Szerokiej i pod przysięgą zeznały, że te same słowa, wypowiadane przez Zagicza, słyszały od niego. W celu poświadczenia zleciliśmy wyciśnięcie na tym oświadczeniu naszej pieczęci miejskiej. Dano w piątek przed Świętą Trójcą, w 1559 roku.“
Dalsze zeznania świadków w tej sprawie
My burmistrz i rajcy miasta Żory wyznajemy i ogłaszamy tym naszym pismem każdemu, kto je przeczyta lub wysłucha jego przeczytania, że przed nas siedzących w radzie przyszedł szlachetny Ernest Adam Schwetlik, kapitan państwa pszczyńskiego i słusznie przedstawił jako świadków pracowitych ludzi, mianowicie: Hansa Dytrycha, Zymana Maczke, Klimka Winklera, Ficka syna Urbana, Hansa Kostelnego, Szymona Henelena, Zymana Flodra i Zymana Foxa, do tego całą wspólnotę z Szerokiej, poddanych jego wielebności pana biskupa z Wrocławia, którzy mieli dać świadectwo prawdy i powiedzieć to, co im było wiadome odnośnie spornej granicy. Owi wymienieni mężczyźni i cała wspólnota w owym czasie byli zwolnieni z obowiązku poddaństwa, każdy stojąc przed radą i przysięgając na Boga, i Świętych podniósł dwa palce do góry. Po zgodnie dokonanej i podpisanej przysiędze zeznali, iż dobrze wiedzą, że kiedyś była niezgoda między Girzikiem Sawlarem z jednej a Janem Latoinem z drugiej strony, dawnymi dwoma sołtysami z Szerokiej. Wyżej wymienieni ludzie znali tereny i brzegi a nie granicę między wójtami. Po rozpoznaniu terenu doszli do zgodności i sami zrobili tam krzyż na dębie, tak że każdy odtąd powinien był używać swój teren. Do tego sołtysi poręczyli, że jeden drugiemu nie będzie stał na przeszkodzie. Przyjęto wypowiedź wymienionych poręczycieli - Dietricha i pana na Gogołowej, że prawdziwa granica powinna być do tego dębu, na którym szeroczanie zrobili krzyż i że nie chcą chodzić do żadnego miasta, gdyż sami zrobili krzyż po rozpoznaniu terenu i brzegów a nie z powodu niezgody między sołtysami. I nie słyszeli o tym, że tam ma być granica, tylko tereny i brzegi własności sołtysów.
It. Cała wspólnota z Szerokiej po dokonanym obowiązku przysięgi oświadczyła i przyznała, iż dobrze wiedzą, że cesarscy komisarze pojechali na granicę, a wspólnota szerocka udała się tam pieszo, także ludzie z Gogołowej, wszyscy młodzi, poddane kobiety gogołowskie, i pokazali komisarzom nową granicę, która nie była prawdziwa. Wspólnota z Szerokiej nie przychyla się do nowej granicy, gdyż nie słyszano o tym nigdy, jakoby granica znana tym z Gogołowej miała być szerocką, gdyż mają to w dobrej pamięci, że całe to miejsce, nazwane granicą, nie jest żadną prawdziwą granicą, tylko wilczym dołem. Kiedyś został przysłany z zamku pszczyńskiego jakiś łajdak do gminy Szeroka z poleceniem, że ma ten wilczy dół od nowa zrobić; szeroczanie wykończyli ten dół i ocembrowali, a Gogołowscy mówią, że tam powinny być kopce; szeroczanie nie przychylają się do tego miejsca jako granicy, ponieważ ani od swoich rodziców, ani od nikogo nie słyszeli, by kiedykolwiek były tam kopce.
It. Klemens Winkler zeznał po uczynionej przysiędze, że raz świętej pamięci pan Wawrzyn Gogołowski posłał do niego swojego domownika, Schneidera, który miał mu zlecić wykopanie brzóz za wilczym dołem, do czego wymieniony wyżej Klemens Winkler w żaden sposób dopuścić nie chciał, mówiąc mu, że go nie dopuści ani o pół kroku, więc brzoza nie jest jeszcze do dzisiaj wykopana.
By to poświadczyć kazaliśmy w dobrej wiedzy i wierze wycisnąć pieczęć naszego miasta. Zdarzyło się i dano w Żorach, w czwartek po Prokopie, w 1559 roku.
Preludium do zatargu był bezsprzecznie rok 1510. Wówczas Wawrzyniec Skrzyszowski (nazywany również Boryńskim) zakupił od Piotra Judasza z Golasowic wieś Gogołowa, sąsiadującą z Szeroką. Nowy właściciel sam wyznaczył granicę, zabierając przy tym ziemie należące do Szerokiej. Spór o wytyczenie granicy oraz bezprawny zabór ziemi rozgorzał na pewno przed rokiem 1524 (śmierć Wawrzyńca). Pomimo licznych, co ważne korzystnych przesłuchań i poświadczeń o przynależności terenu spornego do Szerokiej, a tym samym do pszczyńskiego państwa stanowego, zatarg zakończył się niepomyślnym dla poszkodowanych werdyktem, wydanym w 1570 roku przez cesarza, Maksymiliana II Habsburga.