My burmistrz i rajcy miasta Żory czynimy wiadomym tym naszym pismem przed każdym, który je będzie widział lub czytane słyszał, że do nas, do urzędującej rady, przyszli w piątek przed Wniebowstąpieniem Chrystusa, jako pełnomocnicy pana kapitana z Pszczyny: Filip Sawlar i sługa pana kapitana, w zastępstwie swego pana, i słusznie podali jako świadków według zwyczaju naszego prawa miejskiego, pracowitych ludzi ze wsi Borynia, poddanych pana Bernarda Rostka, zwolnionych przez niego jako ich pana, z pracy na pańskim polu w tym dniu, by dali świadectwo panu kapitanowi z Pszczyny i Filipowi Sawlarowi i dla prawdziwej wiedzy, by mogli powiedzieć, co było im wiadome. Mianowicie: Schneidera - 60 lat, Grzegorza Nowaka - 25 lat, Mertena Nickla - 30 lat, Valtenna, syna Jarosza ze wsi Bzie - 30 lat, Jerzego Kosmana - 30 lat, Matsa Kosmana - 20 lat i Matsa Kreta - 24 lata, którzy stoją przed nami. Z mocą przysięgi oświadczyli, podnosząc dwa palce przed Bogiem i Świętymi, że pewnego razu pobierali w lesie w pewnym miejscu drewno, które Schneider kupił u Filipa Sawlara, i w to miejsce przyszedł do nich pan Grzegorz Gogołowski i zwrócił się do Schneidera tymi słowy: „Schneider, dla kogo pobierasz drzewo?” Schneider mu odpowiedział: „Panie Grzegorzu, pobieram je dla mojego pana, a drzewo kupiłem u Filipa Sawlara”. Potem mówi pan Grzegorz do Filipa Sawlara: „Dlaczego sprzedajesz mój las. Wiesz chyba, że ten las powinien mieć spokój aż do rozpoznania przez urząd”. Filip odpowiedział mu: „Dlaczego wy dokonaliście najścia i sprzedaliście drzewo z tego lasu?” A pan Gogołowski powiedział: Co sprzedałem, to sprzedałem na moim. A Filip mu odpowiedział: „Ja sprzedaję także na swoim, a nie na waszym.”
Wtedy pan Gogołowski skierował do niego broń. Filip mu powiedział: „Przyszliście na grunt mój i mojego pana i chcecie pobić mnie, a może zamordować?” Na te słowa nie dał mu pan Gogołowski żadnej odpowiedzi i odszedł.
To oświadczenie kazaliśmy na naszym piśmie opieczętować naszą miejską pieczęcią.
Dano w piątek po Wniebowstąpieniu Chrystusa w roku 1559.
Preludium do zatargu był bezsprzecznie rok 1510. Wówczas Wawrzyniec Skrzyszowski (nazywany również Boryńskim) zakupił od Piotra Judasza z Golasowic wieś Gogołowa, sąsiadującą z Szeroką. Nowy właściciel sam wyznaczył granicę, zabierając przy tym ziemie należące do Szerokiej. Spór o wytyczenie granicy oraz bezprawny zabór ziemi rozgorzał na pewno przed rokiem 1524 (śmierć Wawrzyńca). Pomimo licznych, co ważne korzystnych przesłuchań i poświadczeń o przynależności terenu spornego do Szerokiej, a tym samym do pszczyńskiego państwa stanowego, zatarg zakończył się niepomyślnym dla poszkodowanych werdyktem, wydanym w 1570 roku przez cesarza, Maksymiliana II Habsburga.